Na zadymionej klatce schodowej i spalonej skrzynce elektrycznej się skończyło. - Na szczęście! Choć wyglądało to groźnie. Najedliśmy się strachu - mówią lokatorzy jednego z bloków w Orłowie w Gminie Płużnica.
To tam w sobotę wybuchł niewielki pożar. Straż wezwano około godziny 16. Zanim jednak druhowie z OSP Płużnica oraz trzy inne zastępy dojechały na miejsce, mieszkańcy sami ugasili ogień.
Dym gryzł w gardło. Przedostawał się do mieszkań. Był tak gęsty, że nie było widać schodów
- Nagle ktoś na klatce krzyknął: pożar! pali się! - mówi Aleksandra Winiarska, lokatorka bloku. - Otworzyłam drzwi mieszkania, a tam pełno dymu już było.
- Gryzł w gardło. Przedostawał się do mieszkań. Był tak gęsty, że nie było widać schodów - dodaje Anna Lamparska, sąsiadka pani Aleksandry. - Na szczęście sąsiad pobiegł do góry i otworzył właz w dachu.
- Kiedy doszedłem do połowy klatki, musiałem oddychać przez mokrą ścierkę. Inaczej się nie dało. A ogień z instalacji buchał prawie na metr - pokazuje rękami Mirosław Winiarski.
Przeczytaj też:
11 zastępów straży gasiło groźny pożar w Wąbrzeźnie
Potem mężczyźni wyłączyli prąd w bloku, a jeden z nich pobiegł do auta po gaśnicę samochodową i ugasił pożar w zarodku.
- Okazało się, że strach miał wielkie oczy. Najgorsze było to przerażenie, czy to czasami nie jest jakiś wielki pożar w którymś z mieszkań. Przecież my tu wszyscy mamy kuchenki na butle gazowe. Gdyby któraś wybuchła, to by blok rozsadziło - mówią kobiety. - Z tą instalacją od jakiegoś czasu było coś nie tak. Zdarzało się, że na klatce czuć było lekko spalenizną. Ale nikt z nas nie zwrócił na to uwagi, bo każdy myślał, że komuś się garnek przypalił. Powinniśmy byli zgłosić to administracji.
Po pożarze na miejsce przyjechało pogotowie energetyczne, które zajęło się przywracaniem energii do mieszkań.
- W tej klatce lokatorzy jeszcze dziś będą mieć prąd. Ale nie wszyscy. Ci z piętra, na którym doszło do pożaru będą musieli poczekać dłużej - mówił w sobotę Jan Nawrot, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowianka.
Mieszkańcy Orłowa dodają, że dość długo oczekiwali na przyjazd straży pożarnej. W tym czasie w Płużnicy trwał festyn „Dzień konia”. Strażacy z OSP Płużnica, na oczach zgromadzonych na zabawie pod remizą ludzi, nie mogli dostać się do garażu z dużym wozem gaśniczym.
- Druhowie byli na miejscu pożaru w ciągu 9 minut od zgłoszenia. I to jest najważniejsze - podkreśla bryg. Ireneusz Wiśniewski, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Wąbrzeźnie. - Rzeczywiście mieli problemy z pilotem od garażu. Nie zadziałał automatyczny mechanizm otwierania drzwi. Strażacy musieli jechać po klucze, przez co ich wyjazd nieco się opóźnił.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?